Wszystkie psy, niezależnie od rasy, miejsca urodzenia, wielkości czy wykonywanych zadań są stworzeniami stadnymi, które - tak samo jak my - odczuwają ból, smutek, radość... Coraz więcej osób interesuje się tym, co czują ich pupile. Starają się zapewnić im jak najlepsze warunki, jakieś fajne zajęcie i wrzucić do miski coś lepszego niż Chappi. My, społeczność psio-blogerowa (i nie tylko), wyjeżdżamy z naszymi psami na wakacje, kupujemy im wypaśne zabawki i obroże, dbamy o ich socjalizację. Chcemy, żeby nasze pieski były szczęśliwe, dlatego poświęcamy im mnóstwo czasu i pieniędzy. Ale czy tylko dlatego? Czy nie zauważyliście może, że teraz panuje na to... moda? Że w tym dzikim pędzie, zamiast zaspokajać potrzeby naszych psów, zaspokajamy własne? Kupując (lub dając mu dom w jakikolwiek inny sposób) psa staramy się robić to z głową, odpowiedzialnie. Wypisujemy nasze oczekiwania wobec psa, szukamy: grupy, rasy, a potem hodowli i rodziców. Ci bardziej uświadomieni, zazwyczaj sportowcy, dokładnie badają też linie, z jakich ma pochodzić ich pies. Robimy wszystko, żeby pies jak najlepiej wpasował się do naszego trybu życia. Chcemy być z nim szczęśliwi. No i chcemy, żeby on był szczęśliwy z nami, więc wybieramy psa, któremu jesteśmy w stanie podołać. No i mamy już tego swojego bordera z najlepszych światowych linii, którego życiowym przeznaczeniem jest łapać dekielki, albo burka crossa, którego wyciągnęliśmy z jakiejś umieralni. Po przegłosowaniu wszystkich za i przeciw. Mamy w końcu psa, który ma jak najlepiej odpowiadać naszym oczekiwaniom. Bardzo często tak właśnie jest, a my - szczęśliwi - dalej pląsamy po tęczy, ciesząc się, że nasz piesek jest szczęśliwy. Ale czy na pewno?
A czy ktoś z Was, moi drodzy czytelnicy, pomyślał, że nasz pies też może mieć jakieś oczekiwania?
Oczywiście śmiesznym byłoby stwierdzić, że to psy powinny wybierać sobie opiekunów. Psy nie odbierają świata w ten sposób, nie myślą przyszłościowo. Ale pozwólcie, że opowiem Was pewną historyjkę:
Była sobie raz pewna, dajmy na to, Frania. I ta nasza Frania od pewnego czasu ma... mopsa, z którym chce wygrywać wszystkie wystawy. Fruzia (bo takie imię nadałam mopsiczce, a co!) jest śliczna, słodka i chrapie. Jej pani dzień w dzień ćwiczy z nią ładną postawę, ruch, chodzenie na ringówce, socjalizuje ją z całym światem, żeby tylko psinka dobrze czuła się na wystawach. Frania ma pewne aspiracje związane ze swoją Fruzią, więc i pewne oczekiwania. No i dopóty, dopóki Fruzia wszystko robi pięknie, to wszyscy są szczęśliwi. Ale co, jeśli pewnego dnia mopsiczka zacznie zapierać się na ringówce? Tyle treningów, wszystko było cacy, a teraz pies się buntuje. Frania zawiedziona, bo jak z takim psem do ludzi, na konkurs psiej próżności. No nie da się, no!
A teraz przyjrzyjmy się całej sytuacji z psiej perspektywy. Potem przejdziemy do wniosków ;)
Żeby ładnie zacząć, analogicznie do historii wyżej:
Była sobie raz Fruzia. Mopsiczka ze świetnej hodowli, jej rodzice zdobywali na wystawach same BOBY, BISY i co tam jeszcze. Ona sama na razie zbierała same ochy i achy od wszystkich, którzy ją widzieli i nawet ją to cieszyło. Miała swoją ukochaną panią, Franię, z którą sobie miło żyła. Frania uczyła Fruzię różnych fajnych rzeczy, w nagrodę było jedzonko, więc mopsiczka w siódmym niebie. Fajnie było, ale czasami nie miała ochoty na trening. Nawet na jedzenie nie za bardzo. Wolała iść do parku, spotkać się z kilkoma psami, z którymi wcześniej jej pani ją zapoznała. O, zapoznawanie z różnymi psami, ludźmi i rzeczami też było fajne. Tylko trochę było tego dużo. Ogólnie, było fajnie, ale zbyt intensywnie. Fruzia, oprócz częstszych spacerków chciała też trochę inaczej się z Franią pobawić. Albo pospać troszkę więcej. Albo może poleżeć, żeby tak pani ją więcej pomiziała? Fruzia chciała, czyli też miała jakieś oczekiwania.
Nie wiem, czy dobrze zinterpretowałam, bo skoro decydujemy się na psa, to jest to oczywiste, że musimy zaspokajać jego naturalne potrzeby. Pies co prawda nie powie nam wprost że coś go boli czy że jest głodny, ale to naszym zadaniem jest zapewnić mu opiekę, karmę, ruch. Co do spacerów, treningów to każdy pies jest inny, niektóre psy wolą myśleć a niektóre biegać.
OdpowiedzUsuń| thindogs.wordpress.com |
No dokładnie :) Zaspokajanie potrzeb naszego psa jest oczywistą oczywistością. Jednak niektórzy nie myślą o swoim psie jako o jednostce, tylko na siłę starają się wcisnąć psa do jakiejś grupy i spełniać te potrzeby, zamiast pomyśleć o swoim.zwierzaku indywidualnie.
UsuńA ja nie lubię tego że mój pies ma zbyt mało potrzeb. Chciałbym kupić SLEDy czy jakiejś bardzo dobre szelki, ale są mu niepotrzebne. Chciałbym kupić zabawkę, ale zabawkami się nie bawi.
OdpowiedzUsuńWierz mi, posiadanie psa bez potrzeb jest potworne.
Pies był brany "rodzinnie" ja byłem na niego niedojrzały i spełnia ich wymagania. Leń, z super wytrzymałym pęcherzem, odmawiający czasem wyjść na spacer. (to nie problemy ze stawami, z góry wyjaśniam) z brakiem jakiejkolwiek motywacji, do pokarmu, zabawy i pieszczot.
Źle jest jak nie spełniamy wymagań psa, ale gorzej, jeśli chcemy a nie możemy spełniać wymagania psa gdy ten ich nie ma.
No i trzeba to zaakceptować i żyć z nim ograniczając się do naszego minimum możliwości a maksimum jego potrzeb.
Usuń"Odmawiający czasem wyjść na spacer", dokładnie jak Tosia ;) Z jednej strony spacery są fajne, lubi na nie chodzić, ale z drugiej, na widok szelek czy obroży ucieka i chowa się, chyba, że już naprawdę nie wytrzyma i musi wyjść. Co najdziwniejsze - po założeniu szelek bądź obróżki wszystko jest już okej, Tosia kręci się pod drzwiami i biega podekscytowana po domu.
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam - gdybym od początku w taki sposób patrzyła na swojego psa, teraz zapewne wyglądałoby to zupełnie inaczej, choć część Tosiowych problemów pochodzi jeszcze z czasów schroniskowych. Brak odpowiedniej socjalizacji (a właściwie kompletny jej brak) w pierwszych miesiącach życia bardzo mocno wpływa na dalsze życie psa, szkoda, że kiedyś nie byłam tego świadoma :\