września 17, 2015

TEST: RAUKI Kukkaro M/L

Jeszcze jakiś miesiąc temu, może dwa, zabawka ta była totalną nowością. Jednak Rauki tak nas rozpieszcza, że wprowadza nowe artykuły, zanim zdążymy napisać recenzję tych pierwszych ;) 


W poprzednim poście nie podałam żadnych informacji od producenta na temat zabawki - tutaj również nie zamierzam robić wyjątku. Na końcu posta będzie link do sklepu, a chętni mogą sobie bez problemu znaleźć niezbędne informacje :)


Chcę jednak przedstawić parametry techniczne, bo one będą miały po części wpływ na dalszą część tekstu.

Mamy szarpak w największym rozmiarze - M/L. Długość kieszonki wynosi tu 18cm, a jej szerokość to 10cm. Rączka ma również ma 18cm długości, a jej szerokość to ok. 2,5cm. 
Zamawiając tą zabawkę obawiałam się trochę, czy nie będzie za mała lub zbyt twarda (w środku znajduje się kodura, w naszym przypadku - zielona). Jeśli chcecie wiedzieć, jak się u nas sprawdziła - pędźcie po herbatkę, usiądźcie wygodnie i zagłębcie się w lekturę :)



Pierwsza rzecz, która od razu rzuca się w oczy, to przepiękne kolory zabawki. Do wyboru mamy aż cztery: fioletowy, pomarańczowy, różowy i błękitny. Ja zdecydowałam się na ten ostatni pamiętając, że psy najlepiej widzą właśnie kolor niebieski. Niestety podczas lądowania Kukkaro najczęściej ląduje szarym futerkiem do góry, więc chyba nici z mojego błyskotliwego planu ;)

Zabawka wykonana jest z siedmiu materiałów (chociaż pewnie jest ich tam więcej, ja się skupiam na tych, które namacalnie możemy sprawdzić): z błękitnego polaru minky (mój ulubiony!), zielonej kodury, bawełny, szarego futerka, taśmy w dwóch kolorach i szerokościach, klasycznego polaru w kolorze limonkowym i mocnych nici. Nie można też zapomnieć o rzepach, jest to bowiem jeden z najważniejszych atrybutów tej zabawki. Są one na tyle mocne, żeby pies nie dobrał się samodzielnie do zawartości zabawki, a jednocześnie człowiek bez problemu szybko otworzy kieszonkę.

Wytrzymałość użytych materiałów jest bardziej na plus niż na minus, chociaż szału nie ma. Oczywiście doskonale wiem jak w kontakcie ze śliną reaguje minky, ale zawiodło mnie trochę futerko i taśma. W futrze po jednym praniu ręcznym w niektórych miejscach pokazała nam się siatka trzymająca je na miejscu, a w miejscu zszycia rączki taśma zaczęła się pruć. Nie są to jednak wady dyskwalifikujące zabawkę z użytku. W zasadzie napisanie o nich to chyba trochę czepianie się, bo w niczym nie przeszkadzają, a gdybym nie obrabiała zdjęć do notki, to tego "wyłysiałego" futerka nawet bym nie zauważyła ;)




Kukkaro jest bardzo osobliwą zabawką - jest mięciutka, a jednocześnie sztywna. Nie da się w nią tak zagłębić zębów, jak w inne futerkowe szarpaki, ale mimo to Moro mówi, że bardzo miło mi się ją w pycholku trzyma. Nie wyobrażam też sobie, żeby zabawka tego typu była bardziej wiotka - nie dałabym rady wydobyć przysmaków, jakich używamy, bez przewrócenia szarpaka na lewą stronę. Nie powiem - jak się czasem kawałek surowizny przyklei, to trzeba trochę sobie pomóc paznokciami, ale w tym przypadku to normalne, bo mięso przykleja się do wszystkiego.  Jednak całą resztę smaczków bardzo łatwo jest wyjąć z kieszonki, i dłońmi, i pyszczkiem ;)




Na początku napisałam o wielkości zabawki - okazało się, że jest ona idealna. Kilka centymetrów więcej tu i ówdzie by nie zaszkodziło, ale gdyby była dużo większa, nie dałoby się z nią normalnie prowadzić psa na torze, bo ciągle któraś jej część wypadałaby z dłoni.
A propos dłoni - podszycie rączki jest cudowne! Miłe w dotyku, miękkie i w dodatku bardzo ładne. Żałuję tylko, że bardzo rzadko go używam.


Na początku nie byłam pewna, jak Moro zareaguje na nową zabawkę. Gdyby okazało się, że brak możliwości samodzielnego wyjedzenia żarcia go zniechęci, używalibyśmy tej zabawki jak każdej innej. Niepotrzebnie zwątpiłam w Morowy intelekt, albowiem moje psisko już po chwili zajarzyło, o co c'man. Do tej pory zdarza mu się porwać na chwilę szarpak i go poskubać, ale to nigdy nie przynosi oczekiwanego przez rudego psa efektu, więc i tak musi mi go przynieść. Warto zaznaczyć, że szarpak ten mimo swojej małej wagi dość dobrze lata. Nie ma takiego efektu, jaki możnaby otrzymać dodając do niego piłkę (brałabym!), ale i tak jestem pod wrażeniem.
Używaliśmy tej zabawki tylko do treningów technicznych i czasami na spacerach, kiedy bawiliśmy się przywołaniem. Jest doskonale widoczna w trawie, w dłoni całkiem ładnie leży i - jak wyżej napisałam - można nią rzucić. Sprawia to, że jest bardzo uniwersalnym narzędziem, dzięki któremu nauka wysyłania, niezależnych ciasnych skrętów, płaskiego skoku i pracy z odłożoną nagrodą ruszyła z kopyta. 


Kolejną umiejętnością, nabytą przypadkiem, ale dzięki Kukkaro, jest piękny, radosny aport. Nie wiem, jak zabawka ta wpłynie na naukę aportu jako takiego (chociaż podejrzewam, że bardzo pozytywnie), bo Moro od ładnych paru lat ma zrobiony aport do ręki. Jednak nigdy nie było przy tym takiego pięknego wyskakiwania, takiej radości i zaangażowania! Jest to efekt "uboczny" i OGROMNA zaleta tej zabawki! Na pewno dalej będziemy pracować nad aportem, bo nie lubimy stać w miejscu, ale to, co mamy teraz jest jak najbardziej zadowalające.
Chciałabym też napomknąć, że jest to  - obok Konga - jedyna zabawka, którą Moro od razu łapie tak pewnie w pysk, żuje ją i podrzuca :)


W przypadku nauki aportu od podstaw przy pomocy kieszonki (tej, czy jakiejkolwiek innej) należy pamiętać, że niektóre psy, zamiast przynieść zabawkę opiekunowi, będą wolały same ją rozpracować. Ja na takie kombinacje pozwalam Morowi bo wiem, że on nie zrobi tej zabawce krzywdy. Kodury to raczej żaden pies prędko nie pogryzie (zęby się będą ślizgać), ale to, co ją zakrywa umrze na śmierć. A takich akcji nie lubimy, prawda? Dlatego właśnie polecam najpierw dać psu zjadać smaczki z zabawki trzymanej w ręce, a dopiero potem, powolutku, wyrzucać ją gdzieś dalej. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że takie szarpaki są dla psów słabo zmotywowanych na zabawki (dlatego go mamy, helooł!), które zazwyczaj nie mają mocnego chwytu. Jednak lojalnie ostrzegam, pilnujcie swoich psów. Jak przy każdej zabawce, wiadomka, ale jeśli nie chcecie wyrzucić 80zł w błoto, to wytężcie zmysły bardziej niż zwykle ;)


Jeśli chodzi o czyszczenie, Kukkaro reprezentuje ten przeciętny poziom - polarek i futerko raczej łatwo się czyści (o ile robi się to w miarę regularnie), taśma tez się łatwo czyści, a kodura to praktycznie sama się swoją toaletą zajmuje. Ale jest jedna rzecz, która mi przeszkadza- nie, nie jest to długi czas wysychania, bo to da się przeżyć. Chodzi mi o zapach, jaki generuje szarpak po jakimś czasie użytkowania. Połączenie psiej śliny i "pachnących" smaczków sprawia, że bardzo ciężko pozbyć się nieprzyjemnej woni. Mi się to udało tylko połowicznie i chyba będę musiała pogodzić się z tym, że jakąś wadę ta zabawka mieć musi.


Podsumowując
Ósmy cud świata dla psów słabo zmotywowanych na zabawki, bardzo przydatny na treningach agility - bez tego szarpaka najprawdopodobniej pogodziłabym się z nie do końca płaskimi skokami i brakiem wysyłania. Jest bardzo fajną, aktywizującą nagrodą, która zwiększa wartość opiekuna w oczach psa ("przecież tylko ON(A) może wyjąć mi żarełko z tego worka!"). Mocne rzepy i dzyndzelki sprawiają, że samo się jedzenie nie wydostanie (nie zrobi też tego pies), a nam łatwo będzie dostać się do zawartości. Czy polecamy? Jak najbardziej! 10/10, zalet jest tak dużo, że nawet ten zapaszek i niteczka nie zwracają zbytniej uwagi. 
To cudeńko kupicie w cenie 83zł w sklepie Toys Dream Dog, o TUTAJ. Jeśli zależy Wam na konkretnym kolorze lub macie jakieś pytania, walcie do obsługi sklepu - kontakt bardzo profesjonalny. Szybkie, sympatyczne odpowiedzi i wychodzenie naprzeciw potrzebom klienta -  oto, co mnie spotkało po wysłaniu do sklepu wiadomości :)

A  na koniec mamy dla Was krótki filmik :) Tym razem kręcony krócej i zdecydowanie inny od poprzedniego, ale mam nadzieję, że będzie się Wam miło oglądało :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz