grudnia 13, 2015

Zabawkologia stosowana part. 1: W co się wgryźć?

Pierwszy post z całej, długiej serii o psich zabawkach i wszelkiej maści tematach pobocznych. Będzie to coś regularnie pojawiającego się na blogu - w każdą drugą niedzielę miesiąca będziecie mogli usiaść sobie z przed komputerem i do niedzielnego śniadanka przeczytać, dlaczego wydawanie milionów na psie zabawki ma sens (a może nie ma?) i jak powiedzieć naszemu pieskowi, że piłki są fajniejsze niż wąchanie kwiatków, bo tacy rozmarzeni romantycy są często powodem frustracji niektórych osób. Ale się nie bójcie, będą też mniej oklepane wątki! Wszystko prosto z serca, specjalnie dla Was ;)

Po krótkim wstępię czas na konkrety. Bo po to tu jesteście, czyż nie? A więc kubeczki z herbatką w dłoń i czytamy, czytamy! ;)

Wielu właścicieli psów ma problem z doborem odpowiedniej zabawki dla swojego ulubieńca. Jak zwykle kategoria osób uprawiających ze swoimi psami rozmaite sporty musi być traktowana inaczej, bo ten gatunek ludzki jest dużo bardziej świadomy i skłonny do szukania (i znajdowania!) wszelkiej maści nowinek, dodatkowo znają swoje psy jakby bardziej, więc siłą rzeczy widzą, co się kudłaczom podoba, a co mniej. No ale co z tą resztą? Co z osobami, które nie miłują się w kyno-sportach, które dopiero zaczynają karierę właściciela psa albo po prostu... po prostu nie wiedzą, jak odpowiedni asortyment dla piesa wybrać :)

Pierwszą i najważniejszą rzeczą, którą należy poczynić na samym początku, jest obserwacja popędów konkretnego psa. Musicie określić, jak silna jest chęć pogoni, rozszarpywania, aportowania Waszego psa. Bez tego ciężko jest wybrać odpowiednią zabawkę, która będzie odpowiadała psio-ludzkim wymaganiom. U wielu ras psów łańcuch pogoni został "obcięty" w pewnym momencie (u aporterów nie ma chęci zdobycia i zjedzenia łupu, u chartów nie ma chęci aportu ani rozszarpania jako takiego) lub odpowiednio zmodyfikowany (patrz: psy pasterskie i zaganiające). Mając na względzie pochodzenie danego psa (o ile jest nam ono znane) i obserwując jego zachowania możemy z dużym prawdopodobieństwem określić, jaki typ zabawek (albo właściwie zabawy) najbardziej mu podpasuje. Znając też psie właściwości możemy obmyślić plan nauki zabawy w taki sposób, aby był jak najbardziej efektywny.

Przy wyborze zabawek bardzo, bardzo ważnym aspektem jest ich wytrzymałość. To od wytrzymałości sprzętu zależy jego długowieczność oraz bezpieczeństwo zabawy. Nie warto inwestować w mięciutkie piłeczki z pianki, jeśli mamy w domu czworonośnego terminatora. Ale zasada działa też w drugą stronę - nie ma co kupować zbyt twardych zabawek dla delikatnego psa, bo możemy go łatwo zrazić. Warto (zwłaszcza szukając zabawek w internecie) zaglądać też w opisy danych produktów i opinie ich użytkowaników, bo nie zawsze zabawki wyglądające na wątłe naprawdę takie są ;)

Kolejne kryteria, jakie warto wziąć pod uwagę, to materiały, z jakich zrobiono daną zabawkę. Możecie być sobie wegetarianami, ale kupując psu (popularne zressztą ostatnimi czasy) szarpaki z naturalnego futra stajecie się hipokrytami. Bo takie futro nie jest produktem ubocznym w rzeźni i uważam, że należy o tym pamiętać i podejmować świadome decyzje. Oczywiście wybierając psie toysy należy kierować się nie tylko sumieniem (chociaż i do tego Was zachęcam) ale ponownie bezpieczeństwem, co wiąże się bezpośrednio z omówioną wyżej wytrzymałością. Różne materiały mają różne właściwości, a różne psy mają różne potrzeby (Captain Obvious melduje się!), więc należy wybierać mądrze. Po co nam coś, co łatwo namaka, jeżeli mamy zamiar korzystać z tego nad wodą? No bez sensu.

Warto też zwrócić uwagę na różne efekty specjalne, jakimi produkt może się wyróżnić. Czy jest to superhiper odbijalność, czy wyjątkowa objętość, świecenie w ciemności, możliwość naładowania do środka smakołyków, nieregularny kształt, piszczałka? To wszystko czyni wiele zabawek niepowtarzalnymi i bardzo atrakcyjnymi. Należy jednak zdawać sobie sprawdę, czego od tejże zabawki oczekujemy, do czego będziemy jej używać i w jaki sposób. O ile dwie z tych rzeczy opisałam powyżej, to o jednym aspekcie nie wspomniałam - jest to funkcja zabawki. Szukając czegoś, co daleko lata, będziemy rozglądać się za cięższymi piłkami, może w wyrzutnią, a może na sznurku? Oczekując, że dane akcesorium ukoi skołatane psie nerwy nasz wzrok skieruje się raczej ku gryzakom, Kongom i im podobnym. Jeśli oczekujemy, że nowy nabytek rozbudzi w naszej puchatej kulce duże emocje, to klikniemy w ikonkę obrazującą kulę-smakulę czy innego Wobblera. Wybierając zabawkę na trening lub po prostu zacieśniającą naszą więź z psem, zapewne naszą uwagę zwróci ogromny wybór szarpaków: z mopa, futerka sztucznego czy naturalnego, z "baranka", z polaru, z mortyzatorem lub bez, z podszyciem rączki czy piłeczką.

Mam nadzieję, że dzisiejszy post pomógł zdecydować niezdecydowanym i przybliżył niektórym ideę poszukiwania zabawki idealnej (czy takowa w ogóle ma szansę powstać? :P). A Ci, którzy mają psy lubiące bawić się wszystkim, są jednocześnie przeklęci i obdarowani przez los. Jak się pies bawi wszystkim, to super, bo nic się nie zmarnuje, ale z drugiej strony napędza to chęć zdobycia ich wszystkich :P Chociaż, jakby się tak zastanowić, to zdecydowanie bardziej wolałabym właśnie tą opcję. No ale co zrobić - psa nie wymienię, zabawek się nie pozbędę (bo są już MOJE! :D), więc pozostaje mi tylko podejmowanie na przyszłość mądrzejszych wyborów. Albo i nie, bo na nie wszystkie przyjdzie kiedyś czas :)

Pozdrawiamy i życzymy miłej niedzieli! Chyba, że nie czytacie tego w niedzielę... w takim razie po prostu - miłego dnia kochani! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz